niedziela, 23 marca 2014

Chcę widzieć.



Wierzyłam, że potrafię latać.
Beztrosko unosić nad ziemią. 
Nauczyliście mnie spadać.
Oddałam władzę wyrzeczeniom.
Podcięliście skrzydła, boleśnie.
Pozbawiliście wszelkich złudzeń.
Przepraszając nieco za wcześnie. 
Unikając zbędnych powtórzeń.

Marzenia obróciliście w pył.

Mój Gwiezdny Statku Świadomości!
Wciągnij kotwicę, od portu odbij. 
Płyń wzdłuż zrujnowanych posiadłości.
Coś... coś błyszczy jakby w oddali.
Na iluzorycznym, niebieskim sklepieniu.
Ulotne podniecenie w gardło pali.
Jest sam, samiutki. W odosobnieniu. 
Spróbuj! Złówmy ten księżyc świetlisty.
Zapomnijmy o umysłu ruinach.
O ograniczeniach zawsze parzystych.
Niech nas zamroczy jak od wina.
Byśmy na nowo mogli spojrzeć.
Spojrzeć i zobaczyć. 
Wyciągnąć dłoń, mieć chęć.
Podświadomość wypaczyć. 

Chcę wreszcie widzieć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz