Błagałem byś oddała mi serce.
Płakałem, kiedyś miałem Cię więcej.
Krzyczałaś wciąż moimi ustami.
Marność słowa zaciskałem zębami.
Utknąłem w pustej przestrzeni.
Wybór już się nie odmieni.
Ja: oschły, zimny niczym nóż.
Zdmuchnij dziś nadziei kurz.
Wolno od środka umierałem.
Żal w nienawiść zamieniałem.
Serce, kawał mięsa, nic więcej.
Człowiek głaz, złe intencje.
Zamknij oczy w noc morderstwa.
Krew jest lepka, mdła i gęsta.
Pada wolno cios za ciosem.
Wolność niespokojnej duszy niosę.
Wargi drgają jeszcze w szoku
Widząc postać mą w amoku.
Na koniec przegryzam tchawicę.
Miłej śmierci Tobie życzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz