Ja, wytwór wyobraźni.
Ja, część Twojej jaźni.
Ja, uczestnik nadchodzącej kaźni.
Ja, widzę wszystko wyraźnie.
Ja, wyczuwam strach.
Ja, wyostrzony smak.
Ja, nie odczuwam cierpienia.
Ja, nie potrzebuję wytchnienia.
Ja, odrealniony od rzeczywistości.
Ja, nie ruszam za czasem w pościg.
Ja, nie bierny, ani czynny.
Ja, nie jestem niczemu winny.
Ja, zależny od niezależności.
Ja, nie miewam w gardle suchości.
Ja, nie człowiek, ni zwierzę.
Ja, nikomu nie wierzę.
Ja, bez serca, duszy.
Ja, czekam aż się wykruszysz.
Ja, zaprzeczenie przeczeniom.
Ja, nawyków nie wykorzeniam.
Ja, śmiesznie nieśmieszny.
Ja, niegrzesznie grzeszny.
Ja, nieprzeciętnie przeciętny.
Ja, obojętnie nieobojętny.
Ja, milcząco głośny.
Ja, metaforycznie przenośny.
Ja, uporczywie siedzący.
Ja, wszechwiedzący.
Ja, ja, ja, ja.
Bo ja, to Ty.
A Ty, to ja.
To taka gra.
Zamknij oczy.
Wciąż kroczysz.
Idź, idź.
Czeluść przepaści.
Cii... Zaśnij.
Czujesz? Jestem w Tobie.
W Twojej głowie.
Wwiercam się w zakamarki podświadomości.
Podtrzymuję Cię w złości.
Dostarczam trudności.
Wiele przykrości.
Prozaiczne rozumowanie?
Przyziemne postępowanie?
Jesteś inny - ciągle szeptam.
Euforię, radość jak wodę chłeptam.
Ty zabijasz...
Po to żyjesz.
Słuchaj mych słów.
Będziesz silny znów.
Mój spryt i Twe umiejętności.
Spłyną rzeki krwią, ziemie usiane kośćmi.
Krzyki przerażenia.
Ich chwile upokorzenia.
Iskierka nadziei,
Że wyrok się odmieni.
Wyprowadzenie z błędu.
Ukazanie obłędu.
I płacze, błagania.
Ulotna chwila umierania.
Gasnące oczy.
Ciemność ich otoczy.
Agonia. Śmierć.
Wierć dziurę. Wierć.
Jelita się plączą,
Żyły krew sączą.
Gęstą, lepką, ciepłą.
Metaliczną, lekko mdłą.
Z przyjemności prawie mdlejesz.
Po kolejnym spektaklu wydobrzejesz.
Nie zaprzeczaj. Ponieść się daj.
Daj, daj, daj.
Nie zaprzeczaj. Nie uciekaj.
Z sumieniem wygraj.
Siebie mi daj.
Jesteś mną.
Ja jestem Tobą.
Każde ciało Twą ozdobą.
Ja, ja, ja.
Ty, Ty, Ty.
Mi. Oddaj je mi.
Poczuć rozkosz. Poczuć radość.
Dość, dość. Krwi dość. Dość.
Te włosy złociste.
Te oczy wodniste.
Zgasły. Twoje dzieło.
Nazwą ją mroczną orchideą.
Kwiat ciemny zostawiłeś.
Urocze ciało przyozdobiłeś.
Jesteś artystą. Słyszysz? Artystą.
Zobacz. Pochwalić mnie racz.
Znów ONI rzekną.
Choć kolana im miękną.
PSYCHOPATA. Tak! Tak nas nazywają.
W majestatycznej tułaczce Nam przeszkadzają.
Uczucia stłamsiłem.
Naszych uczuć wyższych się wyzbyłem.
I tylko ktoś, Ona nas może zatrzymać.
Kostucha. Jej się możemy oddać.
Ona, nasza kochanka.
Nasza miłości wybranka.
Pierwszy głód zaspokoiłeś.
Kielichem rozpustnej żądzy mnie rozpiłeś.
Kolejne dzieło już wkrótce nadejdzie.
Gdy w inspiracji poświata krwista wzejdzie.
A teraz śnij. Śnij, śnij.
Znów śpij. Mój słodki cukiereczku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz