Odszedłem. Zatopiłem się w bólu.
Utonąłem w troskach. W trwodze o lepsze jutro.
Zamknąłem oczy - nie widząc szalup ratunkowych.
Zamknąłem serce - nie dopuszczając nikogo.
Demon cynizmu mnie opętał.
Demon obojętności mną zawładnął.
Demon apatii, czystej bierności.
Wyciągają ku mnie szpony.
Zapadam się w sobie.
Dosięgam dna.
Psychika płata figla
rzucając się na pożarcie
rozgoryczonym,
bezdusznym
omamom.
Szelest kartek, mamrotanie,
potępiony chichot, krzyk złowieszczy,
puste oczy w mroku.
Huk. Światło. Dno. Płacz.
Wyjdźcie stąd wszyscy.
Wypierdalajcie.
Nie chcę... Nie.
Nie potrzebuję waszej pomocy.
Nie chcę słuchać waszych dobrych rad.
Nie chcę od was współczucia. Nie chcę.
Bo i tak nie rozumiecie tego o czym mówię.
Jak mówię.
Nawet nie próbujecie zrozumieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz