Żywa, mała, szmaciana laleczka.
Wypełniona po brzegi gąbeczką.
Usztywniona jedynie drucikiem,
Zginającym się wciąż pod dotykiem.
Włosy: grube, brązowe niteczki.
Lekkie skręty, zestaw bez wstążeczki.
Oczy, to dwa błękitne guziczki.
Czerwienią zabarwione policzki.
A nosek? Te kropeczki po środku.
Smutny uśmiech duszony w zarodku.
Główka z żałością przekręcona.
W jeden, martwy punkcik wpatrzona.
Sukienka gdzieniegdzie poszarpana.
Prawa dłoń brutalnie oderwana.
Jej historia jest wam dobrze znana.
W ręce świata została wydana.
Wielokrotnie zgwałcona słowami.
Karmiona kuszącymi wizjami.
Niczym dziecko pełna naiwności.
Nieświadoma agresji ludzkości.
Szukająca prawdy zagubionej.
W obskurnych kątach utajnionej.
Tam gdzie w ciemności czai się strach.
Gdzie lico kobiece tonie we łzach.
Gdzie cisza swoistym wybawieniem.
Mowa raniącym ciało rzemieniem.
Obłuda masowo sprzedawana.
Miłość w papierek oblekana.
Zamykana w szczelnej szkatułce
I chowana na najwyższej półce.
Cóż. Lalka rozsądku nie słuchała,
Więc rzeczywistość ją ukarała.
Odepchnięta przez swego kochanka
Oczekuje lepszego poranka.
I rzucona w wir bezsilności
Żyje wciąż w odległej przeszłości.
Tylko serce leżące na bruku
Krzyczy szeptem: Kochanku, pokutuj...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz